Chodzę po „weneckich” uliczkach Splitu
ociekającyh euro i olejkami do opalania.
Głośne narzecza krain z Polski, Czech, Niemiec
wypędzają mnie w zakamarki uliczek,
na tyły pływających ości, pestek i soli.
Moje oczy bliskie są marszałkowi Blucherowi,
bawiącemu po zakończeniu wojny z Napoleonem w Londynie.
Stary żołdak rzekł krótko:
„Ach, co za wspaniały byłby to łup!”
Złupiłem Split, Trogir, Sibenik, Plitvickie, Krk, Murter,
Jezera, Vodice, Tisno, Pirovac i odchodzę na zimną stronę Europy.
I już tworzę spektakle na ponad półwieczny festiwal Dziecięcych Teatrów.