Jakieś postacie ponure na / ZGODĘ schodzą się nocą
Okropnie się czegoś martwią / Okropnie się czymś KŁOPOCĄ
…
Wszak jest już taki obyczaj / I tak już widocznie Bóg chce
Że każdy warszawski laureat / Śmiercią przypłaca swój sukces
A Pan Bóg urządził to wszystko / Nadzwyczaj mądrze i dobrze
Laureat ma zawsze przynajmniej / Pieniądze na własny pogrzeb
…
Od czasu do czasu ktoś krzyczy / Tu GRANDA jest oczywista
Że fatum surowe lecz słuszne / Nie ima się antychrysta
Potem gorliwie się modlą / Poparcia szukają w niebie
W końcu wracają do domów / Na Bozię źli i na siebie
…
Gdy z upragnionej tej śmierci / Cały obliczą już dochód
Wychodzą i spontanicznie / Na Smolnej formują pochód
Pod jedenastym numerem / Zapał ogrania ich dziki
Stoją pod oknem i groźnie / wnoszą B O Y O W E okrzyki
H.I.Polit/Janusz Minkiewicz/